wtorek, 6 marca 2012

JESZCZE O GIDLACH

Zanim puszczę obiecany dalszy ciąg obrazków z sanktuarium w Gidlach, taki mały aneksik. Trochę mnie zainteresowały niektóre historie, zwłaszcza te w kontekście historii wojen, na przykład ta:


Pisałem poprzednio, że braciszek w zakonnym sklepie nie zna żadnych publikacji na temat tych historii. W Gidlach byłem dwa lata temu, i na szczęście w tak zwanym międzyczasie coś się jednak ruszyło. W ubiegłym roku bracia Dominikanie wydali reprint XVIII-wiecznego dzieła "Skarb Wielki...", opisującego wiele z tych cudów. Książkę można nabyć w muzeum w Radomsku - polecam, ciekawa rzecz jeśli chodzi o dawną polską obyczajowość i religijność. I tam znalazłem taki oto fragment:


Jeśli się komuś nie chce czytać, przepisałem to w wersji bardziej polskawej (tu i dalej wszystkie teksty kursywą):

Podczas ekspedycji Szwedzkiej do ziemi Pruskiej, gdy Szwedzi pustoszyli tamte włości i majętności, wpadli też w Majętność nazwaną Ostrowice, która była sławnej pamięci nieboszczyka Jegomości Pana Jana Oleskiego Podkomorzego Koronnego. Że tam nic nie zastali, bo JeyMość Pani Podkomorzyna za radą i przestrogą dobrych przyjaciół, do inszych Majętności ustąpiła, i tam się była wyniosła, dwoje tylko czeladzi zastali Wawrzyńca Bachowskiego, i Grzegorza Chayduka: tych pojmali, i nie po Chrześcijańsku, ale po pogańsku z niemi się obeszli. Bo związanych do Obozu swojego przyprowadzili, a tam zaprowadzonych kajdanami mocno okować kazali, byli tam pod pilna strażą, ciemiężeni rozmaitemi pracami. A iż Gidle Majętność była JeyMości Pani Podkomorzyny namienionej, ten Pacholik pomieniony radził drugiemu towarzyszowi swojemu, aby wzywali przyczyny Przenajświętszey PANNY (która jest sławna w Obrazie swoim Gidelskim) Prosząc Pana BOGA aby ich wybawić raczył i tak uczynili. Dziwna rzecz i godna uważenia, iż z owego Obozu tak dobrze i potężnie okopanego, strażą pilną i czujną opatrzonego wyszli obadwa, na nogach okowy mając, aż do jednej wioski, gdzie je odkować rzemieślnikowi dali, i tak je nieśli aż do Gidel ku czci i ku chwale Pana Boga.

To jeszcze nie wszystko jeśli chodzi o wydarzenia związane z wojnami.

Roku 1658 dnia 22 czerwca Adam, wójt z Czekanowa, Powiatu Radomskiego, zeznał pod przysięgą przy obecności świadków Wielebnego Ojca Ignacego Spowiednika, Promotora Różańca Świętego Ojca Zakrystiana i Ojca Dominika, iż będąc od Szwedów męczony, na ostatek szpadą wiele razy kłuty, nic mu nie szkodziło, ale się szpada zginała, ciała jego nic nie naruszywszy. Na ten czas się udawał do Obrazu Gidelskiego Najświętszej Panny i onę szczerym sercem pozdrawiając, o ratunek prosił. Otrzymał zdrowie przez Jej przyczynę i uwolniony został. Który stawił się na to miejsce i Panu Bogu i Najświętszej Pannie podziękowawszy odszedł.

Inna rzecz, że już wcześniej pana Adam miał za co dziękować: Roku 1649 dnia 3 czerwca zeznał pod przysięgą, iż chorując przez niedziel piętnaście już ledwie co mówił, żadnej nadziei o zdrowiu jego nie było, ofiarowali go do Najświętszej Marii Panny Obrazu Gidelskiego, zaraz prędko ozdrowiał, stawił się na to miejsce Panu Bogu podziękować, i Najświętszej Marii pannie za to dobrodziejstwo spowiedź świętą uczynił i Komunię świętą przyjął.

Nie tylko ze Szwedami nam wałczyć przychodziło:

Roku 1660 dnia 1 sierpnia Jegomość Pan Felicjan Grzybowski z Ziemi Połockiej wzięty będąc od Moskwy i w głowę zraniony, był u nich w więzieniu przez niedziel czternaście, który skoro się ofiarował do Obrazu Gidelskiego Najświętszej Panny, którą widział przez sen, cudownym sposobem uwolniony jest z więzienia Moskiewskiego i na to miejsce przyjechawszy, za doznaną łaskę Najświętszej Pannie podziękował.

Dokładnego opisu zdarzenia, zobrazowanego na poniższej ilustracji, nie odnalazłem:


Ale być może krewnego pana Boryszewskiego spotkała inna przygoda: Roku Pańskiego 1619. Jegomość Pan Piotr Boryszowski, służąc na Cesarskiej zachorował bardzo gorączką z perociami, i już nie było nadziei żadnej o jego zdrowiu, zaczym jako dobry katolik przywoławszy kapłana spowiedź odprawił, i sakramenta w taką drogę przyjął, i przystojnie sposobem chrześcijańskim na śmierć się gotował, Panu Bogu i Przenajświętszej pannie samego siebie w opiekę oddając, aż mu się Najświętsza Panna pokazała na kształt tej, która jest w Gidlach, i zdało mu się, jakoby Ojcowie Dominikanie przy nim stali odpędzając od niego Duchów złych. Zaraz mu się też poczęło znacznie poprawować i prędko przeszedł do pierwszego zdrowia, czego wdzięczen będąc miejsce toż nawiedził i tam Panu Bogu za dobrodziejstwo i Przenajświętszej Pannie podziękował.
Nie wiem, czym są owe perocie (występują w kilku miejscach, więc nie ma mowy o pomyłce w odczytaniu). Służba Cesarska mogła oznaczać, że imć pan Boryszowski był sławnej pamięci lisowczykiem.

Na dziś starczy. O wojnach z Kozakami napiszę w kolejnym odcinku.

1 komentarz: