poniedziałek, 27 czerwca 2011

SAMUEL ZBOROWSKI, PIWO I AROGANCJA WŁADZY

Tematy zagłębiowskie leżą odłożone na półce. A właściwie na biurku. Czołg stoi sobie pod oknem. Zajmować się muszę nie tymi tematami, którymi bym chciał, ale tymi, które mi każą i które przynoszą jakąś perspektywę zarobku:-)
Na szczęście jest trochę wolnego czasu (przy piątce dzieci!) na lekturę. Wprawdzie tylko tę znakomitą, ale zawsze.
A że ostatniemi czasy lubię się zagłębiać w naszą polską nowożytność, chlubne lata Rzeczypospolitej, to sięgnąłem po "biografię" Samuela Zborowskiego pióra Jarosława Marka Rymkiewicza (teraz sobie właśnie uświadomiłem, że oba imiona mamy wspólne). Dlaczego słowo biografia ująłem w cudzysłów - odpowiedź tkwi w samej książce, której treść i charakter to właśnie słowo bardzo by zubożyło.


Książka jest urzekająca - od teraz chcę, żeby historię uprawiali poeci. Tak to chyba było zresztą pomyślane przez Stwórcę - historia jako jedna z Muz.
Ale do rzeczy: nie chcę tutaj pisać recenzji. Nie to pióro, albo raczej - nie ta klawiatura. Chcę tylko przytoczyć trzy cytaty, nie krótkie, ale wydaje mi się że ważne. Przynajmniej warte przeczytania i przemyślenia. Dlatego postanowiłem je sobie tu i teraz przepisać. Żeby je zawsze mieć na podorędziu. (To pewnie wpływ Rymkiewicza, że właśnie teraz zaciekawiło mnie to słowo: podorędzie...)

Pierwszy fragment pochodzi z rozdziału PRAWO BUNTU
W siedemnastym artykule [Artykułów Henrykowskich/Henrycjańskich] król Polaków, swoim głosem królewskim, majestatycznym, przemawiał tak: "A jeśliby (czego Boze uchowaj) co przeciw prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom wykroczyli abo czego nie wypełnili, tedy obywatele koronne obojga narodu od posłuszeństwa i wiary nam powinnej wolne czynimy". Co to znaczy? Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, nie wypełniają swoich obowiązków - jestem wolny od posłuszeństwa. jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, przekraczają swoje obowiązki - jestem wolny od posłuszeństwa. Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, nie dotrzymują warunków, na których objęli władzę - jestem wolny od posłuszeństwa. Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, łamią w jakikolwiek sposób prawo, jeśli nie przestrzegają prawa, jeśli naruszają moje osobiste prawa - jestem wolny od posłuszeństwa. jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, w jakikolwiek sposób ograniczają moją wolność - jestem wolny od posłuszeństwa. Właśnie takie jest obecne znaczenie siedemnastego artykułu henrycjańskiego. "Tedy obywatele koreonne [...] wolne czyniemy". Henryk d`Anjou, który był tutaj królem czterysta trzydzieści sześć lat temu, mówi to do nas wszystkich. Mówi to też do mnie. Jeśli Henryk d`Anjou nie dotrzyma słowa, czego Boże uchowaj, swoją przysięgą zwalnia mnie od posłuszeństwa. Jesli nie dotrzyma słowa, mogę odebrać mu władzę - także używając siły. To niech sobie panowie zapamiętają - panie prezydencie, panie premierze, panowie, którzy teraz tutaj rządzicie.

Drugi fragment pochodzi z rozdziału POLACY SĄ PIWO i odnosi się do słynnego zdania, które Jan Zamoyski wygłosił na nasz temat: "Polacy są piwo, które kisa z przodku, a potem za wodę stoi".
To od tego zdania zaczyna się długa (teraz już ponad czterowiekowa) historia pogardy Polaków, którzy rządzą, dla Polaków, którzy są rządzeni. Także historia Polaków, którzy uważają się za lepszych, dla Polaków, którzy uważani są za gorszych. Po trzecie jest to zdanie, od którego zaczyna się równie długa historia polskiej pogardy dla polskości. Lepsi Polacy (tacy, którzy są lepiej usytuowani; lepiej urządzeni; mają władzę; należą do elity), gardząc gorszymi (od nich) Polakami, gardzą też polskością, także - własną polskością, własną przynależnością do polskości, czyli - okazują pogardę (niekoniecznie umiejąc zdać sobie z tego sprawę) dla własnego statusu istnieniowego, którego nie potrafią się pozbyć. Takie są znaczenia tego zdania o Polakach i piwie, które kisa. Dalej w pogardzie dla Polaków pójść nie można. Nawet ci Polacy, którzy teraz gardzą swoją (i naszą) polskością, ci Polacy należący teraz do tak zwanej (krakowskiej i warszawskiej) elity, ci Polacy, którzy nami gardzą - w swojej pogardzie dla Polaków nie są w stanie pójść dalej niż zrobił to kanclerz Zamojski.

I jeszcze jeden fragmencik, przeczytany dziś rano w autobusie w drodze do pracy, z rozdziału SYNOWIE BELIALA.
Polacy mieli swoją wolność, wzięli ją w siebie, była nie gdzieś obok, nie przy nich, lecz w nich, byli z nią tożsami, a ona była tożsama z nimi, i nie było na całym świecie takiej siły, takiej mocy, takiej potęgi politycznej oraz militarnej, takich mieczy i włóczni, takich dywizji artyleryjskich, czołgowych, lotniczych, które byłyby w stanie coś z tą ich wolnością zrobić, które byłyby w stanie ją zbombardować, rozstrzelać, pokawałkować, unicestwić. Można ją było uśmiercić - ale tylko razem z Polakami. W tym celu trzeba było uśmiercić wszystkich Polaków. Ale dokładnie wszystkich, co do jednego - tych, którzy byli, tych, którzy są, i jeszcze tych, którzy kiedyś będą.
To tyle. I tylko nie wiem czemu, przez cały czas, kiedy to piszę, przypomina się, że jesienią znów są wybory...

wtorek, 21 czerwca 2011

OPERACJA T-34, szczęśliwe zakończenie

W piątek 17 czerwca nasz teciak pojawił się na miejscu zlotu. Z tym, że nie było to takie proste, gdyż tuż przed wjazdem na plac nawaliło sprzęgło. Droga wyjazdowa z REALA była z lekka zatarasowana - zwłaszcza kierowca miejskiego autobusu był skonsternowany. Ale klienci hipermarketu (mnie, jako muzealnikowi, określenie "galeria", choćby nawet handlowa, jakoś nie przechodzi:-) chętnie się zatrzymywali i robili zdjęcia.




Wieczorem pojechałem jeszcze raz, tym razem z córkami. Moje "cztery pancerne" zwiedziły czołg od środka, tylko męskie wydanie Marusi pozostało jeszcze w domu. Poniżej Domi, Sara i Marta wewnątrz czołgu i Milenka na pancerzu.



W sobotę była już impreza. "Ordon" cieszył się największym zainteresowaniem - zresztą przez nas oczekiwanym - i w każdej chwili, jeśli akurat nie jeździł, wyglądał mniej więcej tak:


A że czasem też jeździł, oto dowód:



Grupy rekonstrukcyjne były przeróżne, ale jak dla mnie ciekawostką była rekonstrukcja muru berlińskiego - nawet w takie rzeczy można się bawić:


Tyle jeśli chodzi o DDR. Byli też Amerykanie:


... i tylko nie wiadomo jakim cudem w halftracku wracającym z Normandii znalazł się żołnierz z sowieckiej dywizji Jefimienki...


Ten sam żołnierz, choć przebieraniec, kręcił się też koło "oryginału" spod Stalingradu, w czasie pogawędki z "żołnierzem" Wehrmachtu":


W ramach zlotu zorganizowana była mini wystawa fotograficzna dotycząca Dąbrowy Górniczej w czasie II wojny światowej. Jak zawsze na takich zdjęciach mieszkańcy mogli porównać sobie znajome okolice z tym, jak drzewiej bywało, ale też były ciekawe zdjęcia z Huty Bankowej, która w 1944 roku produkowała kadłuby i wieże do niemieckich "Panter":


Jeszcze tylko nocna impreza - tak już poza protokołem - niedzielny krajobraz po bitwie, a w poniedziałek na placu boju pozostał tylko "Ordon":



Teraz "Ordon" stoi sobie spokojnie pod moim oknem, co jakiś czas ktoś na niego wchodzi, ale już w najbliższym czasie czeka go tournee - najpierw, w najbliższy weekend będzie go można zobaczyć w Sławkowie, a później - chyba jesienią - na Polach Chwały w Niepołomicach

piątek, 17 czerwca 2011

OPERACJA T-34, cz. 3

Już jutro czołg pojawi się na naszym dąbrowskim "poligonie" koło "REALA". W konkursie na imię dla czołgu wygrała propozycja "ORDON". To nie jest nawiązanie do słynnej reduty, a miejscowego oddziału partyzanckiego z ostatniej wojny. Mam w palnie coś o nim napisać, bo rzecz jest ciekawa i dość kontrowersyjna, ale tym razem jeszcze o czołgu.


Pod tym adresem można zobaczyć filmik nakręcony pod koniec prac remontowych:
http://dabrowagornicza.naszemiasto.pl/artykul/954971,dabrowa-gornicza-czolg-t-34-w-damelu-film,id,t.html#d1e0d5d25a7e69b7,1,3,5

wtorek, 7 czerwca 2011

OPERACJA T-34, cz. 2

Pojawiły się pierwsze wątpliwości, czy nasz czołg rzeczywiście działa. Fakt, ze początkowo wyglądał nieco, hm, pordzewiale, ale to szybko się zmieniło. Na Farmie Pancernej nasza trzydziestkaczwórka przeszła pierwszy etap remontu - w tym malowanie zewnętrzne - no i od razu prezentuje się lepiej, co widać na fotkach poniżej.
1 czerwca był prawdziwy dzień dziecka: jazdy w ekstremalnych poligonowych warunkach.
Na ostatnim zdjęciu znana z "Operacji Dunaj" Biedroneczka.
Wszystkie fotki (także w poprzednim wpisie) dzięki Krzyśkowi Bordzie, który jest spiritus movens całego przedsięwzięcia.






OPERACJA T-34, cz. 1

Mężczyźni to czasem (może zawsze?) tacy duzi chłopcy, lubiący bawić się zabawkami. A że duzi chłopcy lubią duże zabawki, więc postanowili sobie do muzeum sprowadzić... czołg. Każdy w moim wieku wie o co chodzi: czterej pancerni, Marusia, Rudy i takie tam. Któż w dzieciństwie nie chciał być Jankiem Kosem?
W tym roku po raz 4 organizujemy festyn muzealny połączony z tradycyjnymi już pokazami militarnymi. W roku ubiegłym mieliśmy Shermana, teraz pora na coś ze wschodu. A że była możliwość pozyskania czołgu w depozyt, czemuż by z tej okazji nie skorzystać.

Nasz czołg (na stronie Muzeum jest ogłoszony konkurs na imię dla niego) od kilku dni jest już w Dąbrowie, gdzie przechodzi właśnie drugi etap remontu, ale zanim do tego doszło - o tym będzie ten mini fotoreportaż.

Najpierw trzeba się było wybrać na daleki rekonesans i wypatrzyć interesujący obiekt:



Początkowe oględziny może nie wypadły zbyt imponująco:


Zwłaszcza, kiedy się zajrzało do środka:



Najważniejsze jednak, że odpalił:


No, teraz możemy ruszać nawet pod Lenino!


Czołg sam wjechał na lawetę po czym udał się w pierwszą swą podróż, na razie na Panzer Farm do Nasielska, gdzie czekał go wstępny remont.



Ciąg dalszy nastąpi...