poniedziałek, 13 grudnia 2010

BITWA POD SIEWIERZEM, 1289

Ten tekst ma już kilka lat, opublikowany był chyba w dwóch gazetach ("Kronika Powiatu Będzińskiego" oraz "Gazeta miasta i gminy Siewierz" - tytuł taki lub podobny) oraz w necie, ale skoro ten blog powstał m.in. po to, aby zgromadzić tu z czasem jak najwięcej moich tekstów, więc przeklejam i tutaj. Generalnie tekst zrodził się trochę z nudów a trochę z mojej fascynacji szachami. Tak się kiedyś akurat złożyło, że mniej więcej w jednym czasie czytałem coś o tej bitwie, grałem w szachy i wpadł mi w ręce zapis partii rozegranej przez młodego będzinianina. Połączyłem te trzy rzeczy i powstał tekst, który późnił chciała opublikować jakaś gazeta szachowa, ale w sumie nie doszło to do skutku.
Purystów historycznych lojalnie uprzedzam - to jest tekst nieco fikcyjny. Ale samą bitwą jeszcze kiedyś zamierzam się zająć.

BITWA POD SIEWIERZEM

Wiek XIII powoli zbliżał się ku końcowi. 150 z górą lat już minęło jak ziemie polskie widziały zjednoczone królestwo czy choćby księstwo, którego jedność zabrał ze sobą do grobu Bolesław Krzywousty. Zasada senioratu nie utrzymała się długo i właściwie nigdy nie było pełnej zgody wszystkich zainteresowanych co do jej stosowania. Podejmowane tu i ówdzie próby zjednoczenia nie przyniosły jak dotąd rezultatu. Wielkie dzieło Henryków Śląskich w niwecz obrócili Tatarzy odnosząc słynne zwycięstwo pod Legnicą (1241).
Idea królestwa obejmującego wszystkie macierzyste ziemie polskie nigdy nie znikła z horyzontu politycznego śląskich Piastów, tak sama jak nie zanikła tradycja nadawania tego samego imienia męskim potomkom głównej linii rodu. Po sławnym Henryku Brodatym, nieszczęsnym Pobożnym, wybitnym strategu Henryku III swoje pięć minut w dziejach miał ich prawnuk, wnuk i syn – Henryk IV Probus (Prawy).
Pierwsze lata swego panowania w dzielnicy wrocławskiej książę Henryk spędził głównie na konflikcie z ambitnym biskupem Tomaszem. Konflikt ten zakreślał coraz szersze kręgi, przeradzając się w sprawę o charakterze narodowo-językowym, i nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło, gdyby Henryk nie rozejrzał się nieco szerzej i nie zaczął myśleć o polskiej koronie. Nie mógł jej osiągnąć bez pomocy polskiego kleru, więc schował miecz i w roku 1287 zawarł z księciem krakowskim Leszkiem Czarnym układ o przeżycie.
I stało się...
Leszek zmarł już 30 września 1288 i natychmiast jako jego następca wystąpił Henryk IV. Kasztelan krakowski oddał mu Wawel, gdzie stanęła śląska załoga, zaś krakowscy rzeźnicy otworzyli bramy miasta.
Porozumienia z roku 1287 nie zaakceptował jednak książę kujawski Władysław, brat Leszka, ze względu na niski wzrost przezwany przez współczesnych Łokietkiem. Udało mu się zebrać dość liczną koalicję książąt mazowieckich, wielkopolskich, łęczyckich a nawet wsparcie Mszczuja pomorskiego i Lwa halickiego (właściwie centralną postacią owej koalicji był Bolesław, książę płocki, który jednak już wkrótce miał zniknąć ze sceny). Nie czekając nawet aż stopnieją śniegi już w lutym 1289 roku ruszył na Kraków, skąd chciał przepędzić załogę Henryka. Ten, sam złozony chorobą, wysłał do Krakowa posiłki celem zabezpieczenia miasta. Ci, zostawiwszy na Wawelu wzmocnioną załogę, ruszyli z powrotem na Śląsk. Nie uszli jednak daleko, bo już na pograniczu małopolsko-śląskim, nieopodal Siewierza, zostali do pędzeni przez siły Władysława.
O świcie, 26 lutego 1289 roku, rozpoczęła się krwawa bitwa. Nie znamy jej dokładnego przebiegu, choć znamy rezultat. Nie wiadomo nawet dokładnie, gdzie owo starcie miało miejsce. Poniższa rekonstrukcja wydarzeń tamtego ranka jest fikcyjna, chociaż w pewnym sensie bitwa taka odbyła się naprawdę...

Spójrzmy zatem na mapę. Najważniejszą osadą w okolicy miejsca starcia był Siewierz, leżący przy szlaku ze Sławkowa w kierunku Poznania. Prawdopodobnie już wtedy lokowany w nowym (czyli tym co obecnie) miejscu, jako że pierwotnie Siewierza znajdował się jakieś dwa kilometry na południe, w okolicach zachowanego do dziś XII-wiecznego kościółka (obecnie Kuźnica Świętojańska). Wypływająca z lasów na wschód od Siewierza Mitręga łączyła się z Przemszą niemal u stóp owej niewielkiej świątyni. Patrząc na południe rozpościerały się faliste wzgórza, porośnięte lasami ciągnącymi się po obu stronach późniejszego Gościńca Siewierskiego.
Oddziały Władysława Łokietka szły właśnie owym gościńcem, od południowego wschodu. Zeszły ze wzgórz w okolicy wsi Trzebiesławice i – znalazłwszy się kilka kilometrów od Siewierza – zaczęły o świcie rozstawiać swe szyki.
Na środku, obok drogi, stanęły hufce – najpierw piesi a za nimi konnica – samego Bolesława płockiego. Później, już w czasie bitwy, książę przesunął się na lewe skrzydło, gdzie na wzgórzu stanęli konni Konrada mazowieckiego, mający przed sobą oddział pieszych z ziemi łęczyckiej (książę Kazimierz). Na prawo od Bolesława, po drugiej stronie drogi, stanęli zbrojni księcia Władysława, w podobnym szyku jak ludzie Bolesława. Prawe skrzydło obejmowało już nieco zarośnięte wzgórze i zajęte było przez hufiec przysłany przez Mszczuja pomorskiego, na lewym skraju stanęli łucznicy z Wielkopolski.
Rozbudzone odgłosami zbliżającego się nieprzyjaciela oddziały śląskie rozlokowały się po drugiej (północnej) stronie Czarnej Przemszy oraz Mitręgi. Wokół kościoła Św. Jana stanęły hufce młodego Przemka ścinawskiego (przez niektórych określanego jako szprotawski) – przy samym kościele piesi, za nimi jazda a na samym skraju prawego skrzydła rozlokowali się łucznicy. W samym środku szyku, tuż za miejscem gdzie Mitręga łączy się z Przemszą, stanął Henryk książę legnicki, który objął dowodzenie nad całością sił nieobecnego Henryka IV.. Najdalej na lewym skrzydle, na skraju lasu dochodzącego do samej Mitręgi, stanął Bolesław opolski. Obie strony gotowe były do starcia.

Na starcie nie trzeba było długo czekać. Od początku stroną agresywniejszą byli książęta śląscy, choć teoretycznie to oni się bronili i chronili za dość leniwie płynącą rzeką. Ufne w siłę swojego rycerstwa oddziały Henryka i Przemka przeszły rzekę, na której dopiero niedawno puściły lody, i – kierując się wzdłuż drogi – ruszyli na centralne hufce polskie.
Do pierwszego zwarcia doszło na łagodnie opadających wzgórzach w okolicach dzisiejszego Sulikowa. Śląskie rycerstwo, chcące zgnieść przeciwnika, wysłało w bój od razu jazdę i piechotę. Zaskoczeni Bolesław płocki i Władysław Łokietek początkowo nie mogli nie rozwinąć swoich sił i skupili się na obronie zajętych rankiem pozycji. Pod wpływem silnego natarcia Bolesław schronił się wraz z najbliższym swoim otoczeniem na szczycie pobliskiego wzgorza, na zachód od drogi, w otoczeniu zbrojnych przybyłych z Wielkopolski. Tu, stosunkowo bezpieczny i z dobrą widocznością całego pola bitwy, mógł skutecznie kierować najpierw obroną, a później także natarciem podległych sobie oddziałów. Mógł, ale to do Władysława należała teraz główna inicjatywa. On też wkrótce wypłynął na szerszą arenę dziejową, sięgając nawet po polską koronę, podczas gdy po Bolesławie słuch raczej zaniknął.
Centralny hufiec zbrojnych Łokietka otrząsł się z zaskoczenia tak silnym natarciem i wkrótce zdołał opanować sytuację. Mając za plecami wzgórza nie dał się na nie zepchnąć. Było to tym łatwiejsze, że od tego miejsca przeciwnik musiał już napierać pod górkę, co nigdy – nawet współcześnie – nie jest sytuacją komfortową.
Widząc, że pierwszy atak uległ załamaniu, z lewego skrzydła ruszył Bolesław opolski. Swój atak skierował dokładnie w to samo miejsce, gdzie nastąpiło pierwsze starcie. Jednak i ten atak został skutecznie odparty. Widząc, że sytuacja przybiera dość niebezpieczny obrót, Henryk legnicki posłał w bój konnych ze Ścinawy na czele z samym młodym i ambitnym księciem. W bezpośrednim starciu spotkał się on z jazdą księcia mazowieckiego Konrada. W czasie natarcia, ugodzony przez któregoś z wrogów, stracił najpierw rękę, a chwilę później życie. Po bitwie jego ciało odwieziono na Śląsk i pochowano w klasztorze w Lubiążu.
Widząc śmierć jednego ze swoich dowódców szyki rycerzy śląskich uległy rozluźnieniu. Kiedy po chwili także Bolesław opolski dostał się do niewoli, wycofali się na wyjściowe pozycje i w pośpiechu – acz wcale nie ścigani – udali się na Śląsk.

Triumfujący Władysław Łokietek ruszył pod Kraków, który tym razem jemu otworzył swe bramy (inna sprawa że już wkrótce musiał miasto opuścić, a że bramy były zamknięte, uciekał nocą spuszczony z murów). Sam Henryk IV z opanowania stolicy Małopolski nie zrezygnował i jeszcze dwukrotnie ją zajął,a le to już zupełnie inna historia...
* * *
Pisałem już wyżej, że nie znamy dokładnego przebiegu bitwy. Na podstawie więc jakich źródeł zrekonstruowano wydarzenia mające miejsce rankiem 26 lutego 1289 roku? Otóż podstawą była... partia szachów, rozegrana przed kilku laty pomiędzy Krzykiem Zarychtą z Będzina a rosyjskim arcymistrzem Anatolijem Karpowem. Partia ta skończyła się remisem, co dla młodego będzinianina było oczywiście sporym sukcesem. W trakcie analizy tej partii pojawił się pomysł, aby opisać ją w formie jakiejś wyimaginowanej bitwy. A że akurat w tym czasie zastanawiałem się także nad przebiegiem bitwy pod Siewierzem, stąd pomysł, aby starcie to przedstawić w tych właśnie historycznych realiach.
Co z powyższego opisu bitwy jest prawdą? Oto dla porównania co na temat samej bitwy napisał Jan Długosz:
Wczesną przeto wiosną zgromadziwszy wojsko z własnych i zdobytych ziem, kiedy Kazimierz łęczyckioraz Bolesław i Konrad książęta mazowieccy przyszli mu osobiście z pomocą, a Przemysł wielkopolski i Mszczuj pomorski przysłali mu zbrojne posiłki, zmierza w kierunku Krakowa celem wypędzenia załogi Henryka IV. Książę wrocławski Henryk IV dowiedziawszy się o tej napaści i od posłów krakowskich, i z pogłoski, nie mogąc podjąć grożącej wojny z powodu choroby, która go już wtedy nurtowała, wysyła ze swoimi wojskami księcia Legnicy Henryka i księcia Szprotawy Przemysła dla zabezpieczenia Krakowa. Gdy ci, po uporządkowaniu spraw w Krakowie i zostawieniu tam niektórych rycerzy dla utrzymywania w uległości mieszczan i ludu, wracali na Śląsk, w czasie postoju koło miasta Siewierza napada na nich książę kujawski Władysław Łokietek z innymi książętami. A ponieważ oni także chwycili za broń, dwudziestego szóstego lutego dochodzi do zawziętej walki między braćmi i rycerzami. I po wielkiej obustronnej rzezi zwycięstwo, jakkolwiek krwią drogo okupione, przypadło Łokietkowi i jego towarzyszom. Bardzo wielu spośród rycerzy śląskich padło, albo w czasie ucieczki dostało się do niewoli. Ginie w tej bitwie syn księcia głogowskiego Konrada, książę szprotawski Przemysł, który dopiero co osiągnął wiek młodzieńczy9. Odwieziono go na Śląsk i pochowano w klasztorze w Lubiążu, któremu zamierzając iść na tę wyprawę, w której poległ, zapisał dwie wsie: Łososzkowice i Żyrków. Książę opolski Bolesław ranny dostaje się do niewoli.
Oczywiście w tej „rekonstrukcji” musiało się znaleźć sporo uproszczeń i oczywistych niezgodności. Na przykład pominięto stosowany wówczas szyk, aby móc poszczególne oddziały walczących stron wpisać niejako w szachowe figury. Wieże, które zwyczajowo kojarzone są z królową pola bitwy – artylerią – tutaj przerodziły się w oddziały strażników. Klasyczna roszada to schronienie się księcia Bolesława płockiego na wzgórzu na prawej flance. Czarny hetman to oczywiście Władysław Łokietek. Zobaczmy zresztą sami:

BIAŁE
CZARNE
UWAGI
1
Sf3
Sf6
Pierwsze do ataku ruszają hufce jazdy
2
c4
g6
Już widać, kto tutaj się broni a kto atakuje
3
Sc3
Gg7

4
e4
d6

5
d4
o-o
Książę Bolesław chroni się na wzgórz za hufcami swoich sojuszników
6
Ge2
e5

7
Ge3
ed4
Pierwszy atak – piechota z lewego skrzydła
8
S:d4
We8
Pierwsze natarcie zostało odparte
9
f3
C6

10
Gf2
a6

11
o-o
d5
Drugie starcie, tym razem piechota z prawego skrzydła
12
ed5
cd5
Zwarcie się nasila
13
c5
Sc6

14
Hd2
Gd7

15
S:c6
G:c6
Starcie kawalerii, śmierć Przemka ścinawskiego
16
G:d4
Sh5

17
Wfd1
G:d4+

18
H:d4
Sg7

19
Gd3
Hf2

20
Se2
H:c5

21
H:c5
S:c5

22
Sd4
Se6

23
Gf7
S:d4

24
W:d4
We6



Powyżej - sytuacja po 17 posunięciach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz