piątek, 8 lutego 2013

WADADA ZAMEK

Ten post jest jako pójście za ciosem - w temacie WADADA. Całość ułoży się w mały tryptyczek - teraz odcinek drugi. To było zaraz po tym, jak przeprowadziłem się z Torunia - przez krótki epizod w Sosnowcu - do Będzina i zacząłem pracować w tutejszym muzeum. Z jednej strony zamek, historia, a z drugiej - muzyka, koncerty. Trochę myślę z rozpędu chciałem wówczas te dwie rzeczy pogodzić. Tak zrodził się pomysł zorganizowania koncertu G'RASSTY (WADADA) na zamku.


To był czas, kiedy powoli drogi chłopaków z G'RASSTY się rozchodziły. Czita niedługo zamieszka w Częstochowie, Paweł zaszyje się w swoim ogródku - jedynie Dominik pozostanie wierny swojemu bębniarskiemu powołaniu, choć kierunek, który obrał, nigdy moim nie będzie. Tak sobie myślę, że ich "występ" na naszym ślubie w kwietniu 1995 roku był jednym z ostatnich w ich "klasycznym" składzie. O tym ślubie jeszcze napiszę, bo jest kilka ciekawych momentów, a tymczasem wracajmy na zamek.


Ani na plakacie, ani na bilecie nie ma daty rocznej - ale to był rok 1996. Niemal dokładnie w moje 25 urodziny. Środa - dzień trochę niecodzienny, ale właśnie w środy raz w miesiącu moje muzeum organizowało koncerty (później zorganizowałem jeszcze jeden, dwóch gitarzystów klasycznych, z tym, że to już oczywiście w pałacu). Poniższa notatka prasowa z "DZ" jak zwykle zawiera kilka błędów:)


To, że po koncercie zespół przeniesie się do "kultowej" wówczas w Będzinie "Ekstremy" nie było najlepszym pomysłem. W tym sensie, że negatywnie odbiło się na frekwencji - na zamek przyszło może ze 30 osób, większość wolała przyjść później do knajpy. Do tego pora (w maju godzina 18 to widno niemal jak w południe) a i akustyka zamkowego dziedzińca chyba nie do końca sprawdziła się przy bębnach.

 Ania Patynek


Wieczorem - a może następnego dnia rano - kolacja lub śniadanie. Tak sobie teraz patrzę na to zdjęcie i widzę, że wystrój i wyposażenie naszego mieszkania było w najlepszym stylu lat 80., siermiężnego PRL.


Na koncercie z dawnej G'RASSTY grał tylko Dominik. Paweł po naszym ślubie nigdy już do Będzina nie zajechał, Dominik jeszcze raz (z rewelacyjną kapelą Trans Human Culture) za to DR Czita stał się u nas częstym gościem. Najczęściej towarzysko, ale czasami też "zawodowo". Na przykład kiedy w będzińskim Ośrodku Kultury otwierał wystawę swoich satyrycznych rysunków:

DR Czita i CD Kramcik w czasie otwarcia wystawy. Szkoda, że nie widać rysunków, a może dobrze, bo jeszcze dzieci by zobaczyły:)

Albo kiedy w Pałacu Mieroszewskich otwieraliśmy wystawę "Afrykańskie tatuaże":

1 komentarz:

  1. "Wyposażenie mieszkania rodem z PRL" - aż mi się coś przypomnialo - mam zdjęcie z Czitą, Olą i ich kasetami z 2009 roku, wprawdzie PRL-owsko nie było, ale wszystko wygląda jak conajmniej 20 lat wcześniej - mój kolega po obejrzeniu mojego zdjęcia powiedział: "co tam jest z 2009 roku"? Urocze!

    OdpowiedzUsuń