Teraz patrzę na zdjęcie z lat 20. Anie jednego
drzewa! Wszystko widać jak na dłoni. Tutaj są Trzy Skocznie. Raz. Dwa. Trzy – i
zjazd prosto w krzaki na wiślańskie mokradła. Widać fatalny dla mnie i dla
Rafała bunkier. Spadliśmy z niego jadąc na sankach i nie mogąc się dogadać co
do kierunku zjazdu – on lewa noga, ja prawa – poszliśmy równo na skos.
Tooomeeek!!! Chodź zobacz co oni tutaj zrobili!!! Rafał złamał sobie ząb, ja
przez dobrą minutę – może z szoku – nie mogłem poruszać nogami.
Tuż obok Zakręt Śmierci. I dwie możliwości,
właściwie z góry predestynowane: trasa dłuższa lub krótsza. Zaczynało się
niemal od drogi po łagodnym zboczu, kilkadziesiąt metrów, aż do Drzewa. Od tego
Drzewa (zwanego także Drzewem Śmierci – mimo względnej łagodności wzgórza korę
miało solidnie obitą). Teraz szybka jazda, czasami oblodzoną drogą po dużym
łuku w dół. Na szczycie łuku – wystawał maleńki pieniek źle ściętego drzewa.
Jeśli kto najechał lewą płozą, a sanki miał drewniane – musiał wracać do domu. Dalej
już tylko łagodny zjazd w dolinkę. Kiedy się wracało na górę na kolejny zjazd,
sił miało się tyle, aby zacząć od Drzewa – to właśnie była trasa krótsza. (Tuż
obok jest jeszcze jeden pamiętny dla mnie pieniek, ale musielibyśmy zboczyć ze
spaceru)
Fragment zdjęcia w przybliżeniu: na zielono Trzy Skocznie, kropkami prawo w bok alternatywna możliwość zjazdu. Ciemna prostokątna plama tuż obok to kilkumetrowej wysokości lico muru wraz z nasypem. Na pomarańczowo Zakręt Śmierci; kropkami pierwszy etap zjazdu, do Drzewa. EDIT: tak sobie myślę, że łuk miał większą średnicę a sama jazda kończyła się już na leśnej drodze, nieco poniżej.
Jest jeszcze Zjazd Narciarski – najdłuższy,
najłagodniejszy no i najdalej od domu. To już po drugiej stronie Trzech
Skoczni. Dobrze jest zapuścić się tamtędy aż po ujście Drwęcy. Niestety ruina
krzyżackiej warowni jest tylko na wyciągnięci ręki.
Teraz sam fort. W moich czasach cały zalesiony. Tu
najmroczniejsza chyba część lasu, potężny wąwóz z żelaznym ogrodzeniem
biegnącym wzdłuż całego dna. W jednym miejscu dziura. Trzeba się do niej
dostać, po zapadłych ruinach jakiejś ceglanej budowli, wspiąć na wzgórze. W
samym środku trzy potężne kopuły. Trzy, bo czwartej nie było, chyba się
zapadła, ale jak? Widać było wnętrze. Tu i ówdzie tajemniczy bunkier i
niewielka kopuła obserwacyjna, niemal w kształcie hełmu. Dobre miejsce na
samotność. Kraina lata.
Plan centralnej części fortu.
Kilka lat temu wiadomość niesłychana: jest jakieś
wejście do środka. Idziemy, wchodzimy, trochę jak wtedy, tylko bez kredy i
sznurka. Ludzie także nie ci sami. Jestem zafascynowany. Oto podziemia tego, co tak dobrze znam od
powierzchni. Dochodzimy do dna jednej z kopuł. W świetle latarki widać tylko
łoże czy jakieś inne elementy potężnej dwudziesto jedno centymetrowej haubicy
wieżowej, jednej z czterech, jakie się tutaj kiedyś znajdowały. Nad głową
przeleciał jakiś wystraszony nietoperz.
Przekrój przez 21 cm haubicę wieżową.
To najstarszy i najpotężniej uzbrojony fort pancerny
dawnego Cesarstwa Niemieckiego. Jedyny w twierdzy, z którego oddano strzały w
pierwszych dniach Wielkiej Wojny. Buchtafort.
Koenig Wilhelm I. Jan III Sobieski.
Najwcześniej poznane przez nas były przedpola. Za blokami i
drogą rozpościerała się pusta przestrzeń, trochę piaszczysta, z Laskiem na
horyzoncie, który wraz ze stromą skarpą opadał prosto na dół do Wisły. Już na
skraju Lasku pojawiały się pierwsze okopy, jakieś większe rowy, myśleliśmy że
przeciwczołgowe. Trochę zrujnowanych bunkrów, w jednym pieczarkarnia. Jakieś
składy, magazyny. W środku niedostępny fort i składnica win importowanych.
Jeszcze z drugiej strony niewielki placyk zabaw obok Klubu Myszka – gry
planszowe, może też w ping-ponga, w jednym z licznych dzieł Twierdzy. Mnóstwo
takich perełek.
Teraz to widzę (GoogleMaps): mieszkaliśmy dokładnie
na przedpolu Fortów I i II.
Mniej więcej to samo ujęcie co archiwalna fotografia, tyle że cały teren zalesiony: po lewej zaczynają się nasze
bloki (zielony trójkąt). Dwupasmówka miała tylko jedno pasmo a Rubinkowa II i III
jeszcze nie było.
* * *
Skany pochodzą z 4 zeszytu Atlasu twierdzy Toruń.
Wydaje szacowne TNT i Towarzystwo Przyjaciół Fortyfikacji. Nie pytałem o zgodę.
Ale zachęcam niniejszym do kupna i zapoznania się z całością. Wyszło już kilka
tomów. Kupiłem sobie tylko ten mi najbliższy.
W Forcie miało powstać muzeum twierdzy. Wygląda jednak na to, że władze miasta zabytków, nie były mu zbyt przychylne...
OdpowiedzUsuńmusem twierdzy powstaje kolo pks na dąbrowskiego
OdpowiedzUsuń