Artykuł, który ukazał się w wakacyjnym wydaniu magazynu "NOWE ZAGŁĘBIE". To temat na większe opracowanie, jedna z moich idee fixe, ale niech będzie, bo dawno nic na blogu nie napisałem. :)
Wojskowość Pierwszej
Rzeczypospolitej jest tematem dość zawiłym. Konia z rzędem laikowi, który będzie się orientował w
niuansach, jak odróżnić wojska kwarciane od powiatowych. każdy wie, że na naszą
husarię nie było mocnych, tak samo gromiła szwedzkich rajtarów jak kozackich
mołojców. Ale kto, gdzie i za co (a właściwie: za ile?) walczył – jest już
niezwykle trudne do ustalenia. Jednym z ciekawszych zagadnień, jak dotąd w
ogóle nie rozpoznanym przez historyków, jest kwestia wojska wystawianego przez
biskupie Księstwo Siewierskie.
Już na
samym wstępie należy się Czytelnikom pewne istotne wyjaśnienie: otóż słowo
„armia” nie jest tu stosowane w swym ścisłym znaczeniu, zależnym od liczebności
wojsk. Mamy na myśli raczej ogół sił zbrojnych, wystawionych przez dane
państwo. Czy w przypadku Księstwa Siewierskiego możemy się posłużyć takim
skrótem myślowym?
KSIĘSTWO SIEWIERSKIE
„Kradnij,
zabijaj, ale Siewierz omijaj” – to przysłowie nie jest stosowane tylko w
przypadku Księstwa Siewierskiego, ale tutaj rzeczywiście pasuje jak ulał.
Księstwo, położone na styku ziem Korony Królestwa Polskiego i Cesarstwa,
szczyciło się własnym, niezależnym sądownictwem. Powiedzmy od razu: nie tylko
sądownictwem. W skali Rzeczpospolitej trudno znaleźć analogię, ale jeśli
spojrzymy na współczesną mapę Europy, już tak. Gdyby Księstwo Siewierskie
przetrwało do dzisiaj (a okoliczności jego likwidacji, swego rodzaju
staropolski „skok na kasę”, mogą i powinny stanowić kanwę nie tylko artykułu w
lokalnym miesięczniku, ale odrębną monografię) byłoby takim mniej więcej
państwem, jak Księstwo Lwchtenstein czy Andora. Przypomnijmy: zakupione z rąk
księcia cieszyńskiego Wacława w roku 1443 księstwo siewierskie nie weszło w
skład Korony. Nabywca, znany skądinąd biskup Zbigniew Oleśnicki zakupił ten
skrawek ziemi, położony w klinie między Czarną Przemszą a Brynicą, dla kapituły
krakowskiej. Od tego momentu każdorazowy biskup krakowski nosił także tytuł
księcia siewierskiego. Od tego momentu należy także – naszym zdaniem – pisać
nazwę księstwa z dużej litery. Ciekawostką historyczną może być fakt, ze sam
tytuł księcia siewierskiego biskupi krakowscy utrzymywali aż do… połowy XX
wieku. Jeszcze i dziś możemy spotkać się z określeniem „kuria
książeco-metropolitarna”. Już rzut oka na mapę XVII-wiecznej Rzeczypospolitej
daje nam dużo do myślenia: Księstwo Siewierskie nie wchodzi w skład ziem
koronnych Rzeczypospolitej (której granica zatrzymywała się u stóp zamku
Będzińskiego, na Czarnej Przemszy), ale jest częścią… województw krakowskiego.
Prawda, że dziwne?
Sama
likwidacja Księstwa, jak i połączona z nim sekularyzacja dóbr biskupich w
czasie sławnego Sejmu Czteroletniego, była niebywałym skandalem zasługującym na
odrębny artykuł. Wróćmy jednak do korzeni: zakupione przez biskupa Oleśnickiego
Księstwo było w praktyce niezależnym tworem państwowym, prowadzącym własną
politykę (z wyjątkiem zagranicznej), posiadającym własne sądownictwo, monetę,
nadania szlacheckie i… armię. Oczywiście biskupi nie ze wszystkich swych
przywilejów korzystali w sposób pełny: na przykład od dziś nie znamy
jakiejkolwiek monety bitej w książęcym Siewierzu. Kwestia indygenatów (nadań
szlacheckich) zawsze budziła sporo kontrowersji, choćby w momencie ich akceptacji
podczas inkorporacji Księstwa do Korony. Innym, jak dotąd mało poznanym
zagadnieniem jest kwestia sił zbrojnych Księstwa. Nie możemy oczywiście, w
świetle zachowanych źródeł (czytaj: ich braku) dokładnie określić składu,
struktury, barwy czy uzbrojenia tej armii, nie mamy jednak wątpliwości co do
jej istnienia. Temat ten jak dotąd nie znalazł się na warsztacie żadnego
historyka, stąd też i poniższe rozważania stanowią jedynie rodzaj wstępnego
rozpoznania zagadnienia.
Piotr Gembicki - biskup krakowski i książę siewierski.
Czy
Księstwo Siewierskie miało swoje wojsko? Na tak zadanie pytanie możemy z całą
pewnością odpowiedzieć: tak. Świadczą o tym zarówno przywileje biskupów
krakowskich nadawane Księstwu (jak choćby zachowany w zbiorach Muzeum Zagłębia
w Będzinie dokument Piotra Gębickiego) jak i znane z historii fakty jego użycia
w boju. O najbardziej znanym powiemy za chwilę. Co więcej: w zachowanych
szczątkowo materiałach co rusz napotykamy osoby, które w hierarchii Księstwa
pełniły jakąś funkcję wojskową. Marszałkami siewierskiego koła rycerskiego byli
na przykład: Michał Jarocki z Jaroszyna (1699), Jan Adolf Frankenberg
(1712-1723) czy też jego zięć, „towarzysz znaku pancernego
najjaśniejszego królewicza jegomości polskiego Augusta”, Franciszek
Piegłowski (od 25 kwietnia 1724 roku). jego z kolei syn, Stefan Antoni
Piegłowski, w połowie XVIII stulecia pełnił funkcję chorążego siewierskiego.
Jeśli kogoś nie przekonuje tytuł marszałka koła rycerskiego dodajmy, że zarówno
Michał Jarocki jak i Jan Adolf Frankenberg byli także rotmistrzami Księstwa
Siewierskiego, a to już tytuł czysto wojskowy, powiedzielibyśmy dziś: stopień
oficerski. Podobne funkcje dzierżyli także członkowie najznamienitszego rodu
zamieszkującego tereny Księstwa: Mieroszewskich.
Znane jest
kilkukrotne użycie sił zbrojnych księstwa w walkach na pograniczu. Już Zbigniew
Oleśnicki przy pomocy swoich oddziałów odpierał napady książąt śląskich.
Fryderyk Jagiellończyk (kardynał i biskup krakowski, książę siewierski w latach
1488 – 1503) ) „zebrał
jeźdźców 500 i kilka rot piechoty, lecz nim się to przywlekło, do Korczyna oni
uszli”. Piotr Tomicki (biskup w latach 1524-1535) w roku 1526, gdy król wyprawił się z pospolitym
ruszeniem na Turki i Tatary, on zaciągnął stukonną chorągiew i wysłał z
dóbr swoich co dziesiątego człowieka, za
co dziękował mu Zygmunt August listem. Znany XVII-wieczny kronikarz
(także biskup) Paweł Piasecki wspomina, że Filip Padniewski (biskup książę
siewierski w latach 1560-1572) „utrzymywał
dwór okazały, gdyż jeździło przed nim 200 konnych strojnych w bławaty, a na
każdym był łańcuch złoty – może tylko złocisty?” Z kolei biskup
Franciszek Krasiński (1572-1577) „podczas
bezkrólewia, po śmierci Zygmunta Augusta, przeciw Tatarom posłał 100 koni ze
Stanisławem Krasickim oboźnym a na Gdańszczanów 50 husarzy i 200 piechoty.
Naśladując Padniewskiego, który się wszędy okazale okazywał, stawił się przy
koronacji Henryka króla w 200 ludzi konnych, na włoski obyczaj ubranych, z
których każdy miał złoty łańcuch na szyi a przy koronacji Batorego tęż sztukę
pokazał w 50 husarza uzbrojonego, których wysłał wraz z królem pod Gdańsk,
przydawszy do tego 200 pieszych z rusznicami, pod doświadczonym wodzem
Stanisławem Pękosławskim”. Jeszcze Marcin Szyszkowski (1616-1630) „nie żałował ze szkatuły swojej na żadne
potrzeby krajowe, a pod Chocimską wojnę, dla obrony Krakowa, oddanego mu w opiekę, chował 400
piechoty i 100 jezdnych”.
SIEWIERZANIE POD CZORSZTYNEM
Bez wątpienia najbardziej znanym
epizodem wojennym, w którym bez wątpienia brało udział wojsko Księstwa
Siewierskiego, była pacyfikacja powstania chłopskiego na Podhalu, znanego w
historiografii jako powstanie Aleksandra Kostki-Napierskiego. Dziwna to postać,
w dobie PRL-u kreowana na przywódcę antyfeudalnego powstania uciemiężonego ludu
polskiego. Niby szlachcic, oficer z czasów wojny trzydziestoletniej, do dziś
budzi kontrowersje wśród historyków: czy był świadomym dywersantem Bohdana
Chmielnickiego czy też działał samodzielnie (ulice jego imienia w kilku
większych miastach Polski po dziś dzień świadczą o niemożności rozstrzygnięcia
tego sporu). Przypomnijmy pokrótce tło tamtych wydarzeń. W roku 1648 na
wschodnich kresach ogromnej Rzeczypospolitej wybuchło powstanie. Ani pierwsze,
ani ostatnie, powtarzały się one wówczas ze średnią częstotliwością co 10 lat.
Tym razem na czele buntu stanęła jednak postać wyjątkowa – Bohdan Chmielnicki,
który już w pierwszych kilku starciach zbrojnych upokorzył armię polską armię i
zagroził spoistości państwa. W roku 1651 miało dojść do – zwycięskiej dla wojsk
koronnych – bitwy pod Beresteczkiem, ale przywódca kozacki nie zasypywał
gruszek w popiele i jak się zdaje próbował rozniecić powstanie na ziemie
rdzennej Rzeczypospolitej. Właśnie w tym celu miał się posłużyć
Kostką-Napierskim, który w czasie, gdy cała niemal armia koronna znajdowała się
na bezdrożnej Ukrainie, wzniecił bunt na Podhalu. Powołując się na rzekome
rozkazy królewskie nawoływał do obalenia władzy szlachty i w czerwcu 1651 roku
zajął zamek w Czorsztynie. Prawdopodobnie oczekiwał zbrojnej pomocy ze strony
księcia siedmiogrodzkiego Jerzego Rakoczego, który jak wiadomo wystąpił
przeciwko Polsce dopiero po kilku latach, już w dobie „potopu” szwedzkiego,
jako sojusznik Karola Gustawa.
Kiedy całe
wojsko koronne zbierało się do walnej bitwy na Ukrainie (bitwa pod
Beresteczkiem miała miejsce na przełomie czerwca i lipca), w całym kraju nie
było żadnej siły zdolnej powstrzymać zbuntowane chłopstwo, Żadnej, z wyjątkiem
prywatnych zaciągów biskupa krakowskiego – księcia siewierskiego Piotra
Gębickiego. Własnym sumptem wystawił on ze swoich małopolskich dóbr może ni
silną, ale wystarczającą armię. W jej skład weszły następujące oddziały: z
Siewierza 200 ludzi piechoty, 60 harników (czasami w tym kontekście jest mowa o
kawalerii) oraz dwa działa, z Lubowli 150 ludzi i także 2 działa, z samego
Krakowa 250 ludzi oraz dragonia biskupa z jego dóbr muszyńskich – w sumie pod
Czorsztynem połączone siły biskupa liczyły około tysiąca ludzi z przynajmniej
czterema działami. Energiczne działania bp Gębickiego (jego armia pod
Czorsztynem pojawiła się już 22 czerwca) skutecznie powstrzymały rozwój
powstania na Podhalu. Powstańcy, skupieni w licznych zbrojnych watahach,
ruszali już na Kraków, ale sam Napierski w Czorsztynie zupełnie nie był
przygotowany do obrony – załogę zamku w tym czasie stanowiło zaledwie 27
chłopów i 5 dziewcząt. Posłaniec, którego wysłał po zakup kul i prochu, został
schwytany. Napierski „topił ołów z okien,
gwoździe z gontów wyjmował, posadzki marmurowe rzucał, kule zbierał, lał na
dragonów smołę, raził gradem kamieni i choć sam ranny, bronił się przez dwa dni
do upadłego”. 24 czerwca zamek został zdobyty, Kostka-Napierski schwytany i
wkrótce potem (28 lipca) nabity na pal. Podhalańscy chłopi podobno jeszcze
próbowali ratować swojego przywódcę, ale egzekucja w zasadzie odbyła się bez
przeszkód. We wtorek przed południem na podkrakowskich Krzemionkach zebrał się
rządny wrażeń lud krakowski. „Kat Szymek
nie umiał pala wbić, po kilka razy weń uderzył, nim egzekucję spełnił”.
Kosztowało to podatnika całe 40 florenów, z czego 30 poszło na „napitek”…
Udział
wojska księstwa siewierskiego w tłumieniu powstania Kostki-Napierskiego był
właściwie ostatnim jego wystąpieniem na arenie dziejów Polski. Przynajmniej –
ostatnim znanym. Jeszcze w roku 1653 szlachta siewierska najeżdżała zbrojnie
śląskie dobra Donnersmarcków w odwecie za zniszczenia, jakich dopuścili się
werbowani przez nich rajtarzy na terenie ziemi siewierskiej rzekomo powoływani
w celu pomocy Rzeczypospolitej w walce z Kozakami. Ciekawe skądinąd, że wraz z
zanikiem aktywności siły zbrojnej biskupów krakowskich, pojawiają się
informacje o różnych chorążych, rotmistrzach i innych urzędnikach wojskowych.
Być może mamy w tym przypadku do czynienia jedynie z tytulaturą honorową, nie
mającą żadnego przełożenia na tan faktyczny.
W temacie
niewielkiej (w myśl przywilejów biskupich miało to być 200 ludzi piechoty i 60
konnicy) siły zbrojnej biskupiego Księstwa Siewierskiego nie da się dziś wiele
powiedzieć. Nie dysponujemy w tej materii ani jednym konkretnym świadectwem, a
wszelkie informacje są rozproszone w przeróżnych źródłach, nigdy dotąd pod tym
kątem nie badanych. Do tych chlubnych, dziś już niemal zapomnianych, tradycji
próbuje nawiązywać siewierskie bractwo rycerskie (Chorągiew Rycerska Księstwa
Siewierskiego) w postaci kilkuosobowej sekcji „siedemnastowiecznej”, która
regularnie ćwiczy swoje umiejętności w „robieniu szablą”. Mniej widoczni i
spektakularni niż średniowieczni rycerze, mniej „wybuchowi” niż rekonstruktorzy
czasów I i II wojny światowej, skutecznie nawiązują do rodzimych, militarnych
tradycji Xięstwa.
Bardzo interesujący wpis. Harnicy to chyba jednak raczej piechota, pisałem o tym kiedyś:
OdpowiedzUsuńhttp://kadrinazi.blogspot.co.uk/2014/05/dragoni-harnicy-i-swistaki-z-ptaszynkami.html