Czyta się dobrze, choć to nie proste czytadło. Zachwyca mnie forma - nie przegięta, ale ciekawa. Zmiany czasu, narratora, czasami w jednym akapicie a nawet jednym zdaniu! Na przykład: "On czuł, że krew ścieka mu do serca, odezwało się stare znajome kłucie, przecież mam ją przepytać, bronił się przed nią, przecież mi skłamała." Jedno zdanie, w którym dwa razy narrator jest w trzeciej osobie i dwa razy w pierwszej. Dla mnie super.
Ale nie pisałbym o tym gdyby nie taka postać: "Jego wysoki wzrost, szerokie bary, ruchliwość postaci, krótka słomiana czupryna na podgolonej głowie, wąs starannie podkręcony, kontrastowały dziwnie z małą uśmiechniętą twarzą i zdziwionymi jak u dziecka oczyma." To opis znanego mi skądinąd - i wspomnianego nawet już na blogu - Zygmunta Stefana Koniecpolskiego, starosty będzińskiego, tego samego, którego osadnictwo (Koniecpolska Wola) dało początek dzisiejszej Dąbrowie Górniczej. To jeden z bohaterów tej powieści, nie główny ale też nie jakoś ostatni. Zresztą bohater nieciekawy, mało że tak powiem bohaterski.
Warto przeczytać, w końcu nieczęsto się zdarza, aby jakaś postać z dziejów tej ziemi przeszła do literatury pięknej.

W necie znalazłem, że na podstawie powieści nakręcono też serial, ale chyba go nigdy nie widziałem.