wtorek, 10 stycznia 2012

MIEROSZEWSCY HERBU ŚLEPOWRON



Ten temat to takie historyczne wykopalisko, a właściwie realizacja celu, dla którego powstał ten blog: internetowa publikacja moich tekstów o Zagłębiu. Najchętniej takich, które wcześniej były wydrukowane i okraszone choćby skromnym honorarium:-)
Przyszedł czas na Mieroszewskich. Zacznę jednak od końca.

9 stycznia br., czyli w ostatni poniedziałek, w Teatrze Rozrywki w Chorzowie odbyło się spotkanie z cyklu Górny Śląsk - świat najmniejszy. Prowadzący, znany śląski publicysta Krzysztof Karwat zaprasza na scenę gości, którzy przez jakieś półtorej godziny mają za zadanie zająć czymś publiczność. Tym razem padło na Arkadiusza Kuzio-Podruckiego i na mnie. Dla mnie był to debiut na scenie teatralnej - siedzieliśmy we trójkę przy stoliczku, w świetle reflektorów, i - niczym w klasycznej dyskusji panelowej - rozmawialiśmy sobie o dziejach rodu Mieroszewskich. Wyszła z tego trochę dyskusja na temat zawiłych dziejów pogranicza małopolsko-śląskiego z domieszką Księstwa Siewierskiego. Ciekawe - już kiedyś to zaobserwowałem, że mieszkańcy Zagłębia znają tylko tę zagłębiowską część dziejów rodu, a Ślązacy - śląską. Sosnowiczanie nie wiedzą, że Mieroszewscy byli właścicielami niemal połowy dzisiejszych Katowic z przyległościami, a katowiczanie, czy chorzowianie, że posiadłości rodu po drugiej (tej słusznej:-) stronie Brynicy obejmowały znaczną część dzisiejszego Sosnowca, Będzina a nawet Dąbrowy Górniczej. Tak więc siedzieliśmy sobie na scenie, rozmawialiśmy o tych śląsko-małopolskich(zagłębiowskich) zawirowaniach, a żeby było śmieszniej - obaj pochodzimy z... Torunia.


Kiedy zainteresowałem się Mieroszewskimi? Ano pewnie wtedy, kiedy pracowałem w Muzeum Zagłębia w Będzinie, które oprócz ogólnie znanego zamku posiada także Pałac Mieroszewskich na Gzichowie. Z historii znałem oczywiście Juliusza Mieroszewskiego, londyńskiego korespondenta paryskiej "Kultury", jeszcze Krzysztofa, sławnego inżyniera wojskowego, fortyfikatora (między innymi Kraków w czasach Potopu i Jasna Góra, ale już po Potopie). Około 2008 roku zacząłem się tematowi przyglądać nieco bliżej, co zaowocowało udziałem w sesji naukowej w Sosnowcu na temat rodów zagłębiowskich i późniejszą publikacją pokonferencyjną.


Jakoś w tym samym czasie Zbyszek Studencki z Muzeum w Sosnowcu poprosił mnie, żebym coś napisał, a że prośbę swą poparł umową o dzieło, to powstała niewielka książeczka. Wydawnictwo takie trochę samizdatowe, bez numeru ISBN, szalony nakład jakieś 50 egzemplarzy, co powoduje, że wydawnictwo jest dziś białym krukiem.


Kiedy Arkadiusz Kuzio-Podrucki, zajmujący się genealogią śląskich rodów, wziął na tapetę Mieroszewskich, nic o tych wydawnictwach jeszcze wtedy nie wiedział i napisał swoją książkę.


Kiedy jesienią ubiegłego rodu będzińskie muzeum, w którym przepracowałem 14 lat, organizowało sesję naukową poświęconą Mieroszewskim, o historyku Krajniewskim "zapomniało" - nie wiem, czy to taki lokalny obyczaj, czy może zjawisko ogólnopolskie albo nawet szersze. Zresztą już po kilku dniach dostałem propozycję wzięcia udziału w owym przedwczorajszym spotkaniu w Chorzowie, o którym pisałem na wstępie.
OK - tyle jeśli chodzi o historię najnowszą. Poniżej znajduje się link do wersji pdf mojego opracowania na temat rodziny Mieroszewskich - to ten "biały kruk" wydany w Sosnowcu w roku 2008. TU

Bez rejestracji i logowania można także ściągnąć STĄD.

I jeszcze jeden stary link - sprawdziłem, mimo zmian politycznych ciągle aktualny - do Błękitnej Ludwiki, ostatniej dziedziczki pałacu na Gzichowie.

2 komentarze:

  1. Dziękuję za spotkanie. Mam nadzieję, że i spotkanie, i wcześniejsza moja wersja książkowa dziejów Mieroszewskich była przynajmniej akceptowalna. Pozdrawiam. A Kuzio-Podrucki :-)

    OdpowiedzUsuń