Książka miała być prezentem dla siebie samego na czterdziestkę. Nie była... Potem na pięćdziesiątkę. Nie była... W końcu przyszedł odpowiedni czas - i jest! Może nawet dobrze się stało, bo kilka stron mogło przybyć.
Nakład niewielki, wersja drukowana dla Przyjaciół. Niestety - niektórzy, którym chciałbym ją podarować, żyją już tylko w ludzkiej pamięci...
A ...SENZA FINE... właśnie tę pamięć ma ratować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz