poniedziałek, 30 stycznia 2012

RASTAMANI - SUPLEMENT

No i już jestem w domu. Afryka - jak zwykle - pobudza wspomnienia. Ten suplement do RASTAMANÓW planowałem od dawna, teraz przyszła odpowiednia chwila.


BAŻANOWICE - który to mógł być rok? 91, może 92. Pielgrzym, który wokół swojego zina zgromadził sporą grupkę ludzi, latem organizował tzw. "Zloty I`n`I". Ależ to były imprezy! Straight Edge w czystej postaci. No, może prawie czystej:-) W każdym razie zero mięsa i alkoholu, papierosy też chyba niemile widziane. Na fotce powyżej od lewej: DZIKI BANAN (jakiś kosmiczny w ogóle koleś, nie wiadomo z jakiej planety, mówiliśmy na niego różnymi ksywkami: Legenda, Daktyl, Dreszczers...); N.N. (nie pamiętam, ale chyba z Grudziądza); VEGETA; DOMINIK MUSZYŃSKI (ktoś go nie zna - wrzućcie w Google); GOBBO czyli ja.
PS sprawdziłem to był lipiec 1992.


BIELSKO BIAŁA - znowu rok 92 chyba. W Bielsku Białej miał się odbyć wielki festiwal: Vlachmania, Blachmania czy jakoś tak. Reklamowany tak, że będzie grało MISTY IN ROOTS. To nie były lata, kiedy w Polsce w jedne wakacje gra kilku wykonawców z absolutnego topu światowego reggae. Do dziś nie wiem, co to była za ściema. Odbył się zdaje się tylko dzień z reggae, ale kapele chyba nie dostały kasy a organizator zwiał z pieniędzmi - tak się wówczas mówiło. Dzień punkowy się w ogóle nie odbył, a z kapel pamiętam STAGE OF UNITY. Coś mi się tak kolebie, że wówczas odbył się też jeden z pierwszych koncertów reaktywowanego GEDEONA JERUBBAALA (na bazie BASSTIONU).
Na fotce powyżej ja (pośrodku), obok Jacek a z po bokach i z tyłu ekipa z Koła (z bongosami AREK).


NIBYLANDIA-CZORSZTYN 1991 (no chyba że 1992), akcja TAMA TAMIE. To temat na całą historię + rewelacyjne zdjęcia. Generalnie ta fotka zadaje kłam tezie, że jak czegoś nie ma w necie, to znaczy że w ogóle nie istnieje. Wypełnię tę lukę, obiecuję.
Na fotce powyżej zgromadzenie ogólne przed squatem. Widzę Patyczaka, ale zbyt długo byłoby tłumaczyć, gdzie siedzi.


Ach, co to był za ślub... (a to już Zagłębie, konkretnie Będzin-Syberka, przed wejściem do dolnego kościoła, 30 kwiecień 1995. Na fotce cała G`RASSTA (WADADA) w swoim najlepszym wydaniu: od lewej Paweł, Dominik i DR. Czita. Poniżej jeszcze zdjęcie jak bębnili przed moim ówczesnym blokiem na Syberce i fotka z sesji ślubnej.






Zaproszenie na ślub zaprojektował nam Tomek Gąsiorek. Graliśmy trochę razem (m.in. w ORANSZACIE - tego zespołu też w necie nie znajdziecie:-) i robiliśmy parę innych fajnych rzeczy. Teraz siedzi gdzieś w dalekiej Australii.


A to już JAROCIN - też początek lat 90. Siedzę sobie, w takiej trochę hipisowskiej wersji, przed małą sceną. Na pierwszym planie ZIELONA.


KATOWICE, festiwal RAWA BLUES, 1991. O Śląsku z reguły tutaj nie piszę, ale niech będzie wyjątek. Na Rawie spotkała się wówczas mała gromadka rastamanów. Kiedy ww środku Spodka trwał koncert, myśmy siedzieli na korytarzu i dudniliśmy na bębnach, a jakże. Przyjechała telewizja i chyba wówczas pierwszy raz w życiu znalazłem się w TV.
Na fotce od lewej: C. D. KRAMLA, GOBBO, N.N. (zdaje się że człowiek był z Tychów albo z Tych - do dziś nie wiem, jak to się odmienia; w każdym razie z tych Tych:-), N.N., GRZESIEK BONGO-I.


Wracając do imprez I`n`I - odbywały się także Sylwestry. Ten był chyba w ISTEBNEJ. Na fotce od lewej: SEBEK ze Skoczowa, ROMEK z Rybnika, GEDEON z Łodzi, N.N.


Jeszcze raz ten sam Sylwester - tym razem z Sebkiem i Romkiem gram ja.
Poniżej: TRAVA DUB BAND:


A jeszcze poniżej: wspólne zdjęcie toruńsko-będzińskiej ekipy + jeszcze ktoś, kogo teraz nie pamiętam. W każdym razie oprócz siebie i Kramli (najbardziej schowanych) widzę jeszcze Beatę, Monię, Pelego i... pewną bardzo dziś znaną dziennikarkę z "Dziennika Zachodniego":


Były góry, to teraz pora na polskie morze:


Razem z Kramlą działaliśmy wówczas w Towarzystwie Ochrony Praw i Godności Dziecka "Wyspa", w ramach którego organizowaliśmy letnie obozy i kolonie. Z planów organizacji obozu indiańsko-bębniarskiego odpadł ten trzon indiański, ale przyjaciele bębniarze dopisali. Obóz miał miejsce na Wolinie. Czasami chodziliśmy na plażę, aby poczuć się jak na Karaibach. Na Fotce gramy Dominik, ja i Czita, widać też fragment gryfu i czupryny Potwora z Tarnowskich Gór.
Na zdjęciach poniżej młodzież licealna, która uczestniczyła w obozie. Dla niektórych był to pierwszy i może jedyny w życiu kontakt z reggae, ale niektórzy załapali bakcyla.




To co, może na dziś wystarczy?

PS - jeśli chcecie wesprzeć Pielgrzyma - dobrym słowem, modlitwą bądź zawartością portfela, kliknijcie w URATUJ KALINKĘ w prawym górnym rogu.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

REGGAE, AFRYKA i CUDOWNA DZIEWCZYNA

Koniec stycznia się zbliża i znowu, jak co kilka lat, zdarza się niezwykła koniunkcja. Termin mojego szybkiego wyjazdu do Torunia zbiega się z kolejną edycją festiwalu AFRYKA (dawniej, za "moich" czasów - AFRICA IS HUNGRY). Jak byłem ostatnio, przed trzema laty, spotkałem jeszcze trzech znajomych sprzed lat. Jak będzie tym razem? Cudów się nie spodziewam, ale z nutką sentymentu odwiedzę stare kąty w OD NOWIE.


O początkach tego festiwalu i moich z nim związkach już pisałem na tym blogu. Tę samą historię znaleźć można na forum a wszystko co do szczęścia potrzebna na stronie festiwalu.

PS. Cudownej Dziewczyny niestety ze mną nie będzie.

wtorek, 10 stycznia 2012

MIEROSZEWSCY HERBU ŚLEPOWRON



Ten temat to takie historyczne wykopalisko, a właściwie realizacja celu, dla którego powstał ten blog: internetowa publikacja moich tekstów o Zagłębiu. Najchętniej takich, które wcześniej były wydrukowane i okraszone choćby skromnym honorarium:-)
Przyszedł czas na Mieroszewskich. Zacznę jednak od końca.

9 stycznia br., czyli w ostatni poniedziałek, w Teatrze Rozrywki w Chorzowie odbyło się spotkanie z cyklu Górny Śląsk - świat najmniejszy. Prowadzący, znany śląski publicysta Krzysztof Karwat zaprasza na scenę gości, którzy przez jakieś półtorej godziny mają za zadanie zająć czymś publiczność. Tym razem padło na Arkadiusza Kuzio-Podruckiego i na mnie. Dla mnie był to debiut na scenie teatralnej - siedzieliśmy we trójkę przy stoliczku, w świetle reflektorów, i - niczym w klasycznej dyskusji panelowej - rozmawialiśmy sobie o dziejach rodu Mieroszewskich. Wyszła z tego trochę dyskusja na temat zawiłych dziejów pogranicza małopolsko-śląskiego z domieszką Księstwa Siewierskiego. Ciekawe - już kiedyś to zaobserwowałem, że mieszkańcy Zagłębia znają tylko tę zagłębiowską część dziejów rodu, a Ślązacy - śląską. Sosnowiczanie nie wiedzą, że Mieroszewscy byli właścicielami niemal połowy dzisiejszych Katowic z przyległościami, a katowiczanie, czy chorzowianie, że posiadłości rodu po drugiej (tej słusznej:-) stronie Brynicy obejmowały znaczną część dzisiejszego Sosnowca, Będzina a nawet Dąbrowy Górniczej. Tak więc siedzieliśmy sobie na scenie, rozmawialiśmy o tych śląsko-małopolskich(zagłębiowskich) zawirowaniach, a żeby było śmieszniej - obaj pochodzimy z... Torunia.


Kiedy zainteresowałem się Mieroszewskimi? Ano pewnie wtedy, kiedy pracowałem w Muzeum Zagłębia w Będzinie, które oprócz ogólnie znanego zamku posiada także Pałac Mieroszewskich na Gzichowie. Z historii znałem oczywiście Juliusza Mieroszewskiego, londyńskiego korespondenta paryskiej "Kultury", jeszcze Krzysztofa, sławnego inżyniera wojskowego, fortyfikatora (między innymi Kraków w czasach Potopu i Jasna Góra, ale już po Potopie). Około 2008 roku zacząłem się tematowi przyglądać nieco bliżej, co zaowocowało udziałem w sesji naukowej w Sosnowcu na temat rodów zagłębiowskich i późniejszą publikacją pokonferencyjną.


Jakoś w tym samym czasie Zbyszek Studencki z Muzeum w Sosnowcu poprosił mnie, żebym coś napisał, a że prośbę swą poparł umową o dzieło, to powstała niewielka książeczka. Wydawnictwo takie trochę samizdatowe, bez numeru ISBN, szalony nakład jakieś 50 egzemplarzy, co powoduje, że wydawnictwo jest dziś białym krukiem.


Kiedy Arkadiusz Kuzio-Podrucki, zajmujący się genealogią śląskich rodów, wziął na tapetę Mieroszewskich, nic o tych wydawnictwach jeszcze wtedy nie wiedział i napisał swoją książkę.


Kiedy jesienią ubiegłego rodu będzińskie muzeum, w którym przepracowałem 14 lat, organizowało sesję naukową poświęconą Mieroszewskim, o historyku Krajniewskim "zapomniało" - nie wiem, czy to taki lokalny obyczaj, czy może zjawisko ogólnopolskie albo nawet szersze. Zresztą już po kilku dniach dostałem propozycję wzięcia udziału w owym przedwczorajszym spotkaniu w Chorzowie, o którym pisałem na wstępie.
OK - tyle jeśli chodzi o historię najnowszą. Poniżej znajduje się link do wersji pdf mojego opracowania na temat rodziny Mieroszewskich - to ten "biały kruk" wydany w Sosnowcu w roku 2008. TU

Bez rejestracji i logowania można także ściągnąć STĄD.

I jeszcze jeden stary link - sprawdziłem, mimo zmian politycznych ciągle aktualny - do Błękitnej Ludwiki, ostatniej dziedziczki pałacu na Gzichowie.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

OPOWIEŚCI NIEOBECNYCH


Dawno mnie tu nie było, i właściwie miałem napisać coś o Mieroszewskich, ale o tym może za chwilę. Bo jest jeszcze jeden temat zaległy. W ramach działalności Fundacji Brama Cukermana przygotowany został projekt OPOWIEŚCI NIEOBECNYCH - seria audioprzewodników po żydowskim dziedzictwie miast obecnego województwa śląskiego. Mnie naturalnie przypadł Będzin - koleżankom oddałem Dąbrowę. całość dostępna jest na stronie www.opowiescinieobecnych.org - można ściągnąć audioprzewodniki po Będzinie, Bytomiu, Chożowie, Czeladzi, Dąbrowie Górniczej, Gliwicach, Katowicach, Żarkach, Sosnowcu, tarnowskich Górach, Zabrzu i Żarkach.
Za całość odpowiada oczywiście BRAMA CUKERMANA.